„Za kolędę dziękujemy…!” - tradycje i zwyczaje kolędnicze dawniej i dziś
Jedną z tradycji najczęściej kojarzonych z okresem świąt Bożego Narodzenia jest śpiewanie kolęd i pastorałek. W tradycji staropolskiej, a zwłaszcza w tradycji ludowej, domowe świętowanie Bożego Narodzenia trwało od Wigilii aż do Trzech Króli. Dni te bowiem, a zwłaszcza wieczory, upływały niegdyś na wypoczynku, odwiedzinach, wspólnym śpiewaniu kolęd, wesołych zabawach i wizytach kolędników. Kolędowanie znane było w Polsce już od wieków we wszystkich regionach, na wsiach i w grodach miejskich. Z dawną wizytą kolędników wiązał się cały magiczny cykl noworocznych obrzędów, np. na urodzaj, na pomyślność zabiegów hodowlanych, które dawniej traktowano bardzo poważnie i wierzono w ich rzeczywiste działanie sprawcze.
Dawna grupa kolędników składała się z kilku, a niekiedy nawet kilkusetosobowej grupy dzieci, młodzieży i studentów. W jej składzie mogli znaleźć się również chłopcy z gwiazdą, czy zespoły odgrywające „Herody” - przedstawienie o Bożym Narodzeniu. Te grupy przebierańców chodzące po kolędzie często nazywano kolędnikami, maszkarami, dziadami czy maskami. Różniły się one między sobą przebraniem, akcesoriami czy repertuarem występów.
Kolędnicy w zamian za wyśpiewanie kolęd prosili o datek, jednak kiedyś składał się on z jedzenia np. ze specjalnych bułek szczodrakowych pieczonych specjalnie dla kolędników czy dla odwiedzających domy gości. Grupa kolędnicza była częstowana również kawałkiem kiełbasy, słoniny, kołacza, struclami, orzechami, jabłkami. Niekiedy obdarowywano ich także drobnymi monetami, tak jak w dzisiejszych czasach. Takiej rozśpiewanej grupie nie szczędzono również chleba i dobrego świątecznego jadła. Wierzono, że przynoszą oni szczęście domowi oraz jego mieszkańcom.
Jedną z najstarszych form kolędowania znaną w wielu regionach, zwłaszcza na południu Polski, było chodzenie z żywymi zwierzętami, maszkarami. Jednym z takich zwyczajów było między innymi Chodzenie z turoniem. Jeszcze w XV w. kolędnicy chodzili po chatach i dworach z żywym turem prowadzonym na powrozie (tury wyginęły w Polsce w XVII w.). Była to pozostałość po słowiańskim obrzędzie oprowadzania tura po polach. Wierzono bowiem, że udzieli on swoich cech płodom rolnym. Później zwyczaj ten przerodził się w chodzenie z symboliczną maszkarą przypominającą zwierzę, a taką maskę turonia wykonywano z drewnianego kloca, obijano futrem i mocowano na drążku. W paszczy umieszczano język i ostre zęby, na głowie mocowano rogi zwierzęce – kozie lub krowie. Do takiej grupy kolędniczej należał również dziad, cygan, cyganka, żyd, czasami również muzykant. Odgrywali oni scenkę wskrzeszania turonia.
Obchody i przedstawienia kolędnicze wywodzą się z prastarych obrzędów rolniczych z udziałem masek zwierzęcych i postaci przebranych za zwierzęta. Popularną formą było więc właśnie kolędowanie z maszkarami zwierzęcymi. Przy takiej wizycie kolędników można się było spodziewać także, oprócz oczywiście śpiewania kolęd, wygłaszania świątecznych życzeń, odgrywania komicznych scenek, straszenia widzów czy nawet wyprawiania różnego rodzaju figli. Najbardziej z tych postaci upowszechniły się: turoń, koza, konik, niedźwiedź, kogut, bocian, baran - czyli zwierzęta symbolizujące siłę, zdrowie, życiową energię i płodność. Z czasem do grup kolędniczych dołączyły również postacie z chrześcijańskich opowieści (pasterze, królowie, diabły, anioły), przedstawiciele grup zawodowych (np. policjant, lekarz, kominiarz)oraz mniejszości etnicznych i religijnych(Żyd, Cygan, Turek).Przyjęło się również, że w grupie kolędniczej nie powinno zabraknąć Dziada i Baby oraz Śmierci.
Często spotykane było również kolędowanie z gwiazdą symbolizującą pierwszą gwiazdkę, która pojawiła się nad stajenką w noc narodzenia Dzieciątka Jezus. W wielu regionach Polski pojawiały się tzw. Herody, czyli grupy odgrywające biblijną opowieść o przyjściu na świat Jezusa, w którą wplatano zabawne wątki ludowe. Kolejną formą kolędowania było chodzenie z szopką, w której przy pomocy zestawu kukiełek odgrywano przedstawienia podobne do Herodów lub Jasełek. Obchód kolędniczy był wyczekiwanym wydarzeniem, a pominięcie domu uważane było za zły znak.
W taki właśnie sposób chodzenie po kolędzie zapoczątkowało niezwykły, oryginalny, wędrowny teatr ludowy, którym jeszcze w połowie XX w., a lokalnie nawet i dłużej, cieszyli się i emocjonowali mieszkańcy polskich wsi i miasteczek. Wizyty grupy kolędniczej należały do przyjętego powszechnie świątecznego obyczaju, a coroczne występy kolędników cieszyły się niesłabnącą popularnością.
Kolędowanie jest wciąż żywą i kultywowaną tradycją w każdej polskiej rodzinie. Oczywiście dalej w małopolskich wsiach bądź w miasteczkach można spotkać pięknie poprzebierane grupy kolędnicze, odwiedzające domy po kolędzie. Nie są to jednak aż tak liczne grupy jak dawniej, bo tradycja ta z biegiem czasu uległa sporym przekształceniom. Jedno jest dalej pewne, że kolędnicy zwiastują dobrą nowinę, niosą radość domownikom oraz składają noworoczne życzenia, które są przyjmowane jako pomyślna wróżba urodzaju i powodzenia. Warto więc wypatrywać ich w oknie.
Ewelina Czarnik, dn. 29.10.2021 r.
Źródło: B. Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2012.